» Blog » Honor Paladyna – test pierwszy
18-11-2016 20:39

Honor Paladyna – test pierwszy

W działach: Plane przedstawia, scenariusz, solo plus | Odsłony: 87

Honor Paladyna – test pierwszy

Drogie i Drodzy!

Mój plan dnia coraz bardziej się stabilizuje, czas i siły na blogowanie erpegowe wracają szybciej i szybciej. Wciąż nie jest ich jednak aż tyle, ile w wakacje, a to, że ten wpis ukazuje się dwa tygodnie po poprzednim wcale a wcale nie jest dla mnie powodem do dumy. W sprawozdaniu z pierwszych miesięcy Patronite’a bardzo sobie chwaliłem to, że dzięki wsparciu mam motywację do tworzenia dłuższych i bardziej rozbudowanych wpisów, ale chwilowo nie mam chyba sił na takie elaboraty. Dziś spróbuję więc krótko i zwięźle. A konkretnie – krótko i zwięźle o pierwszym teście Honoru Paladyna, mojego eksperymentalnego jednostrzału „solo plus” dla dwójki graczy.

 

Warunki testowe

W tej próbie w scenariusz zagrały dwie moje śląskie znajome – Beata i Aga. Beata wcielała się w Paladynkę, a Aga w pozostałe postaci. Graliśmy w Teorii, bardzo przyjemnej kluboczajowni w centrum Katowic, co na pewno trochę wpłynęło na przebieg gry, bo wygodna opoduszkowana podłoga tego lokalu nie sprzyja zbyt częstym rzutom i wertowaniu podręczników. Mieliśmy mało czasu, więc nie udało nam się zmieścić w jednej sesji, dzień później spotkaliśmy się na dogrywkę. Wydaje mi się, że w sumie Honor Paladyna zajął nam 4-5 godzin.

O tym, jak się przygotowałem do tej sesji, pisałem w poprzednim wpisie. W skrócie – zabrałem na nią mnóstwo luźnych notatek o tym, co może się zdarzyć w fabule i bardzo szkicowy plan tego, co zdarzyć się powinno. Liczyłem na to, że dzięki temu będę mógł na bieżąco wybierać najlepszy przebieg wydarzeń z całego repertuaru, jaki wcześniej przygotowałem, ale będę też mógł w razie czego podeprzeć się liniową, ustaloną „wersją minimum”.

 

Przebieg testu

Jeszcze przed otwarciem Teorii siedzieliśmy na rynku w Katowicach i rozmawialiśmy o tym, jak widzę tę sesję. Aga grała już wcześniej w inną sesję solo plus – Krucjatę pana de Rosignon – więc ona przyjęła na siebie mniej oczywistą rolę Wszystkich Innych, paladynką zaś grała Beata. Jej postać faktycznie nazywała się po prostu Paladynką – ponieważ w tym jednostrzale jest sporo miejsc i osób zaproponowałem, by tytułować wszystkich ich funkcjami, a nie imionami. Takie rozwiązanie z początku może wydawać się sztuczne, ale zaobserwowałem, że da się do niego łatwo przyzwyczaić i potem okazuje się bardzo praktyczne.

Zgodnie z działaniem sesji solo plus fabuła nabrała rozpędu, gdy Paladynka spotkała Zaklinaczkę, pierwszą z postaci Agi (dla przypomnienia – postaci możecie przeczytać tu). Dziewczyny grały te postaci, podkreślając niechętną współpracę i poczucie, że się potrzebują, choć wcale nie jest im ze sobą po drodze – całkiem miło się obserwowało, jak ścierały się czasami ostro, ale jednak dbały o to, by nie stracić zupełnie zaufania drugiej strony. Zaklinaczka zaproponowała skorzystanie z portalu, nie mówiąc o nim zbyt wiele, a Paladynka wstępnie się na to zgodziła. W trakcie ich drogi ku niemu wprowadziłem wiedźmę nocy goniącą młodego chłopaka (pomysł z jednej z luźnych kartek), która zaatakowana zamiast grzecznie odpowiedzieć ogniem po prostu pogroziła, że chłopakowi nie odpuści i postara się go zabić, nim Paladynka wykończy ją. By rozwiązać ten problem, Zaklinaczka wezwała do ochrony gonionego… wielkiego węża z Otchłani. Bestyja okazała się skutecznym obrońcą, dzięki któremu Paladynka była w stanie rozprawić się z wiedźmą, ale inwokowanie takich bytów nieczystych oznaczało oczywiście demaskację Zaklinaczki. Paladynka bardzo ostro skarciła ją za stosowanie takich metod, ale widząc w niej skruchę i przekonanie, że dobro chłopca tego wymagało nie odtrąciła zupełnie jej towarzystwa. Przestała się jednak do niej odzywać i reszta podróży do portalu odbyła się w milczeniu. Oczywiście wzięli chłopca ze sobą, a po drodze spotkali też Kościelną – dawną służkę w rodzimej świątyni Paladynki i zapasową postać dla Agi na wypadek, gdyby Paladynce się nie ułożyło z Dowódcą.

W scenie z portalem wydarzyła się jedna z może nie bardziej chwalebnych, ale przyjemniejszych rzeczy, jakie spotykają mnie w erpegach – nie przewidziałem konsekwencji własnej decyzji i dałem się przyjemnie zaskoczyć graczom. Uznałem mianowicie, że ze względu na dużo osób nieumarli żądają, by Zaklinaczka oddała jedną z nich w zamian za przejście reszty, a ja nie wpadłem na to, że to dla Zaklinaczki okazja do poświęcenia – okazja, z której Aga oczywiście skrzętnie skorzystała. Przekonała resztę, że pójdzie tuż za nimi, wpuściła ich przez portal… i, rzecz jasna, sama wcale nie pojawiła się po drugiej stronie. W tym momencie Aga i Beata dostały karty do głosowania.

Kościelna poprowadziła grupkę dalej, do siedziby ruchu oporu. Nie pamiętam już, jak to wyszło, że jego Dowódca (kolejna postać Agi) jest Dowódcą a nie Dowódczynią, ale na pewno wyszło na dobre – dzięki temu moment przejścia między postaciami zrobił się wyraźniejszy. Konflikt między tymi postaciami – Dowódca ma dość tego, że wszyscy wokół ufają tylko duchownym i robią z Paladynki najświętszą zbawczynię – nie wybrzmiał zbyt mocno, bo w interpretacji Beaty rycerka była właściwie po tej samej stronie owej barykady, co Dowódca. Miała serdecznie dość robienia z niej nie-wiadomo-kogo i była zła na ludzi za poleganie za bardzo na swoich ojcach duchownych. Zamiast się kłócić Paladynka i Dowódca współpracowali więc nad tym, jak odbić Miasto i uspokoić tych rozmodlonych idiotów dookoła siebie.

Atak na Miasto przebiegł bardzo sprawnie, choć miał bardzo fajny dramatyczny twist – w trakcie walki o odbicie pojmanych przez demony jeńców Paladynka straciła swój święty miecz w walce z Babau i by odprawić egzorcyzm, który na dobre wypędzi potwory, musiała biec ku katedrze praktycznie bezbronna. Sam finałowy egzorcyzm wypadł nieco blado, gdyż Pijawka – wychodowany w ciele Zaklinaczki demon – okazał się bardzo banalnym wyzwaniem, gdy Aga aktywowała opisany w głosowaniu opór Zaklinaczki. To, jak Paladynka położyła go kilkoma ciosami było oczywiście bardzo satysfakcjonujące – to zupełnie w porządku, że święta rycerka radzi sobie świetnie jako święta rycerka – ale opcje, które zostawiłem w głosowaniu dają graczowi ogromną władzę nad potworem i finał kończy się zbyt szybko.

 

Wnioski z testu

Ogólnie rzecz biorąc byłem bardzo zadowolony. Postaci sprawdziły się naprawdę dobrze, była między nimi bardzo ciekawa chemia. Chyba przed sesją oczekiwałem, że relacje Paladynki z pozostałymi będą nieco bardziej konfliktowe, ale gdy teraz o tym myślę chyba dobrze, że takie nie były – Beata mocno przeniosła zasadniczy konflikt do duszy Paladynki, fajnie pokazywała frustrację osoby, która nie chce być zła ale nie podoba jej się to, że musi być dobra. Sprawiło to, że najpierw w miarę łatwo wybaczała Zaklinaczce jej dziwactwa i oznaki mrocznej przeszłości – „kto wie, co ja bym zrobiła, gdybym miała w życiu wybór” – a potem sprzymierzyła się z Dowódcą przeciwko jego własnym, ślepo zapatrzonym w nią ludziom. W sesjach solo plus ciekawe relacje prowokujące ciekawe sceny są najważniejsze i pod tym względem Honor Paladyna zdał egzamin.

Nie wyszedłem z tej sesji mądrzejszy, gdy chodzi o to, jaka powinna być kolejność wydarzeń, ale może jest to znak, że właśnie nie powinno jej być? W pewnym momencie pracy nad Honorem planowałem, by sceny były w nim opisane tak, jak w Rodzinie Naszych Czasów – bez ustalonej kolejności, tak, by prowadzący mógł je wybierać wedle potrzeb dramaturgii sesji. Może to faktycznie najlepsze rozwiązanie dla tej przygody?

Ale by je spójnie opracować, muszę zająć się jeszcze jednym mankamentem Honoru – brakiem dokładnego opisu przeciwników. Nigdy sobie dokładnie nie wynotowałem, nad jakimi potworami włada Zgnilizna, kto jest ważny w jej hordzie złych i tym podobne. Jestem w stanie całkiem sprawnie szyć takie rzeczy na bieżąco, ale jeśli ten scenariusz mają prowadzić inni prowadzący warto uspójnić to, kim właściwie są Wielcy Źli tej historii. To może też dodać nieco smaczku postaci Zaklinaczki. W rozmowie z Agą wyszło, że choć dobrze jej się grało tą postacią trochę brakowało jej wiedzy o Zgniliźnie i wprost podanej informacji, że testami Wiedzy może poznać dodatkowe fakty o niej – fakty, które nie tylko ułatwiły by drużynie planowanie, ale mogły by też wzbudzić pytania, skąd ona to wszystko wie.

Po tym teście byłem już prawie pewien, jak chcę spisać Honor. Nim jednak do tego przystąpiłem udało mi się go poprowadzić jeszcze raz, a o tym, czego z kolei nauczył mnie tamten test – kolejnym razem. Tu już i tak założenie zwięzłości poszło w nędzne strzępy…

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.