» Blog » Nowe Przyszło #10
20-04-2014 23:08

Nowe Przyszło #10

W działach: Nowe Przyszło, teatr | Odsłony: 107

Moi Drodzy,

W tym tygodniu jako absolutnie Nowe i warte opisania zaskoczyła mnie nobliwa klasyka literatury polskiej. Poza tym poznałem znośną książkę i nieznośny film.

Książka: Dziewczyna w stalowym gorsecie

Film: Percy Jackson i bogowie olimpijscy: złodziej pioruna

Spektakl: Dziady

 

Dziewczyna w stalowym gorsecie

Kady Cross

Reklamowana jako skrzyżowanie epoki wiktoriańskiej z X-menami książka, którą pożyczył mi jeden z bywalców moich steampunkowych sesji. Okazała się być znośnym czytadłem i niezłą inspiracją na kostiumowe erpegi, ale poza czterystoma stronami przyzwoitej rozrywki ma jedną naprawdę mocną stronę i jedną paskudną wadę. Mocną stroną jest ciekawe pokazanie wiktoriańskiego transhumanizmu ze szczyptą gotyckiego nastroju - bohaterowie są w pewnym stopniu tworami nauki i niektórzy z nich mają przez to spore problemy z tożsamością, dosłownie nie wiedzą kim (względnie czym) są. Niestety wada książki jest z tym dość mocno związana, są nią bowiem przesadnie odmalowane emocje. Łatwość, z jaką niektóre postaci stają się nieszczęśliwe lub wkurzone jest dość dziwna i może nawet pasuje do konwencji "nawiedzonych superbohaterów", ale moim zdaniem autorka po prostu przesadziła. Choć na sesjach ten sam poziom rozemocjonowania sprawdza się świetnie, więc jako Mistrz Gry może powinienem być jej wdzięczny...

 

Percy Jackson i bogowie olimpijscy: Złodziej pioruna

Chris Columbus (reżyseria)

Już pisząc tę długą, pretensjonalną nazwę czułem zasłużone cierpienie. Bardzo mi zależy, by faktycznie oglądać co tydzień co najmniej jeden film, a nie zrobiwszy tego przez 6 dni i 20 godzin zasiadłem z rodzinką do puszczanej w Polsacie superprodukcji sprzed paru lat. Liczyłem, że to będzie nawet zabawne, ale ogólnie rzecz biorąc jestem raczej przerażony chyba najbardziej naiwną wersją historii Wybrańca, jaką w życiu widziałem. Niektóre gagi wynikłe z łączenia mitologii ze współczesnością były niezgorsze - satyr udający, że musi chodzić o kulach, hydra w postaci pięciu ludzi naraz... - ale summa summarum w filmie dobre były tylko efekty specjalne. Koniecznie muszę obejrzeć coś w tygodniu, żeby nie mieć tego samego problemu w kolejny weekend.

 

Dziady

Michał Zadara (reżyseria)

Arcydzieło Mickiewicza czytałem oczywiście już dawno i nawet widziałem jedną inscenizację, ale twór Zadary z Teatru Polskiego we Wrocławiu to zjawisko zupełnie odmienne od klasycznej wizji Dziadów. O ile część pierwsza i czwarta są po prostu solidne, o tyle druga zrealizowana jest diabelnie pomysłowo i na swój sposób genialnie, choć jest to geniusz przesady i kiczu. Oto w polskim do bólu, pełnym worków na śmieci lesie zbierają się mieszkańcy współczesnej wsi, my jednak nie widzimy ich bezpośrednio - scena jest ciemna, akcję śledzimy na telebimach pokazujących widok z trzymanej przez jedną z postaci kamery. Na ścianach rudery, w której dziady się odbywają wyrysowane są tandetne okultystyczne symbole, a kolejne wezwane duchy są dosłowne do śmieszności: Złego Pana faktycznie dziobie szkielet ptaka (jak oni go animowali? Do dzisiaj nie wiem), a przed Zosią bieży naturalnej wielkości baranek... zombie. W finale z grobu wychodzi Upiór, którego można skojarzyć z Edwardem Cullenem. Kiedy to opisuję taka wizja Dziadów może brzmieć okropnie, ale na żywo robi ogromne wrażenie - z jednej strony bawi konwencją taniej sensacji, przypomina tabloidowy reportaż z czarnej mszy, z drugiej pod płaszczykiem kiczu pokazuje obrzęd naprawdę jednoczący wspólnotę.

Jeżeli ktoś ma możliwość poświęcić wrocławskiemu spektaklowi całe popołudnie (rzecz trwa ponad cztery godziny), serdecznie polecam. Ostrzegam tylko, że przy całej inscenizacyjnej pomysłowości Zadary czwarta część Dziadów okazuje się na scenie długim monologiem o niczym i miejscami jest po prostu nudna.

Komentarze


Gniewko
   
Ocena:
0

TL;DR, ale plus że ładnie sformatowane, więc polecam.

22-04-2014 17:48

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.