» Blog » Nowe Przyszło #3
26-01-2014 22:19

Nowe Przyszło #3

W działach: Nowe Przyszło, Plane poleca, rpg, Quentin | Odsłony: 120

Moi drodzy!

Astrologowie ogłosili tydzień SESJI! i połowa mojego wolnego czasu zginęła, więc w tegotygodniowym raporcie zabraknie filmu. Mógłbym co prawda pochwalić się w zamian inną przeczytaną książką – Darwin i chrześcijaństwo – ale mój czas na notki blogowe też jest przetrzebiony. Może innym razem…

Książka: Burton i Swinburne w zadziwiającej sprawie nakręcanego człowieka

Gra/scenariusz: La Revolution

 

Burton i Swinburne w zadziwiającej sprawie nakręcanego człowieka

Mark Hodder

Druga część podoba mi się trochę mniej, niż pierwsza, ale wciąż jest dobrze. Trochę zaczęło mnie razić „steampunkowe” żonglowanie nazwiskami z epoki – Herbert Spencer jest bardzo ciekawie wkomponowany w fabułę, przy madame Bławatskiej nie wiedziałem co myśleć a Nietzsche wyskoczył znikąd jak Moriarty w ekranizacji Ligi Niezwykłych Dżentelmenów. Oczywiście historię alternatywną czyta się, żeby poznać, no cóż, historię alternatywną, ale zbytni natłok znanych postaci trochę mnie razi – zwłaszcza, gdy mam wrażenie, że są w fabule tylko po to, żeby były.

„Nazwiskoza” może przeszkadzać, ale zgrabne łączenie parowej techniki, eugeniki i mistyki wciąż serwuje mi nowe interesujące pomysły, a główni bohaterowie dalej zachowują się jak prawdziwe damy i dżentelmeni – co broń Boże nie znaczy, że cykl Hoddera jest ugrzeczniony. Tym, co wciąż podoba mi się w nim najbardziej jest właśnie to, że postaci są zarazem pozytywne według naszych standardów i przyzwoite w ujęciu wiktoriańskim, a jednak nie są kryształowymi herosami.

 

La Revolution

Paweł „Aesandill” Bogdaszewski

Quentinowy scenariusz Aesa sprzed trzech lat kilka razy przeglądałem, raz nawet chciałem go poprowadzić ale dopiero teraz znalazłem czas, by go od deski do deski przeczytać. Bardzo podoba mi się prosta i oszczędna „mechanika”, której niby nie ma ale jest – świece „płomienia rewolucji”, liczenie czasu i dokładna ilość rewolucjonistów oraz milicjantów pozwolą chyba obiektywnie rozsądzić, jakie akcje powinny się udać a jakie nie. Pewną ironią jest to, że w grze o dokładniejszej mechanice wyliczanie sił obu stron nie musiało by być aż tak precyzyjne. Nie mówię, że to dobrze czy źle – po prostu La Revolution jest dowodem na to, że gra luźna pod jednym względem może dla równowagi być precyzyjna pod innym.

W rękach aktywnych graczy z tej przygody może wyjść niezapomniana sesja, zastanawia mnie tylko, czy grupa o mniejszej inicjatywie w ogóle powinna w La Rev grać – opis możliwości, jakie mają do dyspozycji gracze jest szczegółowy a fabuły skąpy więc to chyba scenariusz tylko dla drużyn dobrych w kreowaniu zwrotów akcji na bieżąco. Na szczęście ja taką znam… i tu kusi napisać „i zaraz jej La Rev poprowadzę”, ale wszyscy chyba wiemy, że takie obietnice rzadko udaje się spełniać.

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.