Nowe Przyszło #8
W działach: Nowe Przyszło, Plane poleca | Odsłony: 156Moi Drodzy,
W tym tygodniu udało mi się wyrobić normę i obejrzeć film, na który od dość dawna ostrzyłem sobie ząbki. Jak zwykle w oczy rzuca się dość wyraźna tendencja wiktoriańska, choć tym razem zbalansowana akcentem z zupełnie innej bajki.
Książka: Krętacz z Londynu*
Film: Conan Barbarzyńca 3D
Dramat: Pigmalion
Terry Pratchett
Na pewno świetne czytadło, ale zastanawiam się, czy dobra książka. Styl Pratchetta jest jak zwykle świetny, a dzięki mniejszej niż w cyklu o Świecie Dysku zawartości groteski bardzo dobrze pasuje do lekkiej historii z wiktoriańskiego Londynu, ale coś mi nie gra z fabułą. Książka dotyka bardzo mi bliskiej tematyki pozorów i kreowania siebie, ale wydaje mi się, że Pratchett zbyt dosłownie pokazuje w niej to, na co subtelniej wskazywał w innych swoich powieściach – chwilami miałem wrażenie, że moralizuje, a (może poza Carpe Jugulum) nie zdarzyło mi się to jeszcze nigdy. Problemem może być też to, że tematyka i realia Krętacza są dość podobne do mojej ulubionej książki Pratchetta – Maskarady – więc Brytyjczyk mógł albo kompletnie mnie oczarować, albo przegrać z sobą samym i zdarzyło mu się to drugie. Ale jeszcze raz podkreślam: przegrać w kategorii „poważnej” literatury z przesłaniem, bo jako przygodowe czytadło Krętacz sprawdza się świetnie.
*Oczywiście książka nazywa się tak naprawdę Spryciarz z Londynu, ale ja czytałem biblioteczny egzemplarz z zupełnie startym tytułem i nie wiedzieć czemu wmówiłem sobie, że zwie się on Krętacz z Londynu. Błędna nazwa zostaje tu uwieczniona jako haniebny znak mojego gapiostwa.
Marcus Nispel (reżyseria)
Od dawna obiecywałem sobie, że kiedyś obejrzę nowego Conana, a dzień przed krakowskim Lajconikiem wreszcie to zrobiłem – jako inspirację przed sesjami w klimatach pulp fantasy. Z jednej strony mam wrażenie, że nowy Conan jest zbyt heroiczny: barbarzyńca jest w nim kreowany rubasznego, ale w gruncie rzeczy bardzo dobrego (i czasami wrażliwego!) bohatera, który w finale coś jakby zbawia świat i to nie przypadkiem. Nie pamiętam już fabuł filmów ze Schwarzeneggerem, ale skala opowiadań, które czytałem jest dużo mniejsza. Pytanie tylko, czy którekolwiek z nich mogło by zapełnić dwugodzinny film – i czy nie jest on oparty na jednym z tych, których nie znam (to jest – większości). Z drugiej film był ucztą dla oka pełną świetnych pomysłów na sesje w barbarzyńskich klimatach.
Poza tym Conan był nie tylko wrażliwy, ale i uwrażliwiający. Otóż oglądając w tej roli Jasona Mamoę zauważyłem pewne podobieństwo do „tego barbarzyńcy z Gry o Tron”, którego widziałem na jakichś zdjęciach, a odkrywszy potem, że podobieństwo to nie jest przypadkowe obiecałem sobie wreszcie ją przeczytać i obejrzeć. Co prawda nie pierwszy raz to sobie obiecuję, ale może wreszcie się uda?
George Bernard Shaw
Hm… czy może być, że książka Pratchetta wydała mi się moralizatorska, bo kilka dni wcześniej przeczytałem podobny, ale bardziej przewrotny i mniej jednoznaczny dramat? Nie mówię, że tak na pewno było, ale chyba coś w tym jest – klasyczne dzieło Shawa też porusza tematy wiktoriańskich nierówności, awansu społecznego i kreowania prawdy, ale czyni to w sposób bardziej dla mnie przekonujący. Fascynujące jest w nim też to, że pisząc u początków kina Shaw wziął to medium pod uwagę i w dramacie można znaleźć sceny oznaczone jako te, które wykorzystać należy tylko w ekranizacji lub teatrze o ogromnych możliwościach technicznych.