» Blog » Agonia - kilka słów o grze
03-06-2016 17:04

Agonia - kilka słów o grze

W działach: Plane poleca | Odsłony: 236

Agonia - kilka słów o grze

Drogie i Drodzy!

Zacząć warto od przypomnienia, że od jakiegoś czasu sklep internetowy DriveThruRPG ma osobną kategorię z polskimi grami, a ja obiecałem sobie, że opiszę na blogu znajdujące się tam niezależne tytuły. Poprzednio pisałem o Złotoustym Aureusa, grze dla dwóch osób o bardach i innych artystach - wpis można znaleźć tutaj, a samą grę tutaj. Dziś przyszła kolej na Agonię, system dark fantasy autorstwa Szymona „Noobirusa” Piechy.

Zacząć muszę od uczciwego przyznania się do pewnych kłopotów przy lekturze podręcznika. Noobirus podkreśla, że Agonia jest wzorowana na »„polskiej” szkole dark fantasy« i że stanowi nieomalże jej parodię, przesadnie podkreślając zło, mrok i brutalność świata. Ja zaś nie miałem zbyt wiele do czynienia z owym legendarnym polskim mrokiem. Owszem, zaczynałem u prowadzącego zaczytanego w Jesiennej Gawędzie, ale po pierwsze graliśmy zarówno w Warhammera, jak i D&D, a po drugie Michał, ów prowadzący, zdecydowanie bardziej skupiał się na gawędzie, nie na jesiennej – tworzył bardzo literackie, mające uderzać w emocje scenariusze. Były one może nieco zbyt sentymentalne, ale nie epatowały mrokiem, biedą i beznadzieją, śmiech z których można często usłyszeć w Internecie przy rozmowach o WH. W trakcie czytania podręcznika do Agonii ciągle się więc zastanawiałem, do czego nawiązują jego poszczególne elementy i wyszedłem z lekkim mętlikiem w głowie, który postaram się przy Was rozplątać.

Zacznę może od tego, że niezależnie od swoich walorów parodystycznych Agonia ma w sobie sporo z naprawdę niezłej gry dark fantasy – nieco sztampowej i mocno niedookreślonej, ale w przypadku tej konwencji to nie musi być wada. Przecież skoro jest napisana w duchu „polskiej szkoły” prowadzenia takich gier może pozwalać na to, by każdy wpasował w znane schematy to, co mu pasuje. Podobno w Warhammerze wszystkie wioski na krańcu Imperium i tak są takie same… Jako te autentycznie i „poważnie” dobre elementy widzę szkicowo nakreślony świat i jego Głównego Złego, Czerwonego Barona Re-Vanarka, mechanikę tworzenia postaci opartą w całości na losowaniach, ale jednak zachowującą względny balans (większość losowanych profesji ma tyle samo premii do cech), brak dostępnej dla graczy magii i, przede wszystkim, Planszę Upadku.

Ta ostatnia to rekwizyt symbolizujący wpływ, jaki na świat Agonii ma przykuty do nieba bóg Kruentis, notabene utożsamiany z Mistrzem Gry. Plansza Upadku zawiera imiona wszystkich postaci i służy do kuszenia – gdy bohater ma zginąć albo gdy bardzo potrzebuje lepszego wyniku na kościach Kruentis może zaproponować, że da mu to, czego potrzebuje, ale w zamian postawi krzyżyk na jednej z postaci albo na całym świecie. W tej pierwszej sytuacji oznaczonego bohatera – to oczywiście nie musi być ten, który staje przed wyborem – spotka coś bardzo złego, w drugiej w okolicy wydarzy się jakieś poważne nieszczęście. Sprawia to, że gracze mogą ratować swoich bohaterów kosztem innych w naprawdę przykry sposób i mam wrażenie, że sam ten mechanizm mógłby narzucić sesji autentycznie ciężki klimat. Kojarzy mi się on trochę z Dominowaniem Ciemności w Klanarchii, dzięki któremu postać może wzmacniać testy w zamian za zwiększenie mocy wrogów w kulminacyjnych scenach.

Gdyby Agonia ograniczyła się do tego, co napisałem powyżej, byłaby czymś w rodzaju skrajnie uproszczonego Ravenloftu – światem nawiedzanym przez potwory i mroczne siły, gdzie zło czyha nie tylko na życie bohaterów, lecz także na ich sumienie. Jednocześnie jednak są w niej elementy, przez które faktycznie jest parodią fantasy – i to mam wrażenie, że fantasy w ogóle, a nie tylko „polskiej szkoły” dark fantasy. Owszem, pojawiają się fragmenty w rodzaju mechaniki trucizn (k4, na 1 od razu umierasz) – zresztą wszystkie reguły są oparte na rzucie k4 (albo k44 względnie k444)  - ale bardziej parodystyczne od nich wydało mi się dodanie do tego mrocznego i całkiem spójnego świata rzeczy zupełnie różnej barwy. I tak poza „Niepamiętnymi Ziemiami” – głównym miejscem akcji, podobnym estetycznie do warhammerowego Imperium czy po prostu do Europy Środkowej – w podręczniku pojawia się także opis rządzonego przez nieśmiertelnego króla Tildris czy orientalnego Yushan. Nie wiem, jaka była intencja Noobirusa w umieszczaniu ich tam, ale mi kojarzą się z przekonaniem, że w świecie fantasy „muszą” być różne rzeczy, mnóstwo królestw, odpowiedniki różnych kultur z naszego świata, orientalni mnisi i Cthulhu (tu w postaci orientalnych demonów z mackami zamiast rąk).

Tu przychodzi czas na kropelkę autoanalizy. Rozmawiając z ludźmi nie raz i nie dwa przekonywałem się, że moja zdolność do brania różnych rzeczy na serio jest powyżej przeciętnej, że często mówię „ciekawe” tam, gdzie ktoś inny powie raczej „śmieszne”. Jestem więc specyficznym człowiekiem, gdy chodzi o odbiór takiej gry, jak Agonia. Być może nie widzę tak wyraźnie parodii dark fantasy nie dlatego, że doświadczyłem zbyt mało Jesiennej Gawędy, a dlatego, że niektóre z rozwiązań mających służyć tej parodii mi wydają się po prostu śmiałe i radykalne, ale wciąż warte brania na serio. Podejrzewam, że tak może wyglądać mój odbiór np. Planszy Upadku, której używanie na sesji pewnie może się łatwo przemienić w ciąg głupich żartów o tym, jacy to my mhroczni, że podkładamy innym klątwę złego boga – Mistrza Gry. Dla mnie jednak Agonia jest w swoim rdzeniu ciekawym i solidnym ujęciem niskomagicznego, wysokomrocznego fantasy, w którym przesada i groteska mogą czasami rozładować napięcie, ale nie zmienią tego, że „sprawa jest poważna”.

Dlatego nieśmiertelni bohaterowie, poszukujący smoczych kości mistrzowie sztuk walki i mackowate potwory wydają mi się tu trochę nie na miejscu, rozrzedzają konwencję w grze, która ze względu na umowność i szkicowość świata tylko konwencją stoi. Ale skoro to gra powstała w hołdzie stereotypowemu „polskiemu” stylowi erpegowania, można po prostu w zgodzie z jedną z naczelnych zasad tego stereotypu zmienić, co tylko się żywnie podoba. Nie wiem jeszcze, czy znajdę czas na prowadzenie Agonii, ale jeśli tak, pewnie zrobię to w takim właśnie stylu – ograniczając miejsce gry do, jak to nazwał Noobirus, „średniowiecznych Niemiec zmieszanych z Polską oraz Czechosłowacją” – Niepamiętnych Ziem – i postaram się zachować klimat minimalistycznie magicznego dark fantasy. Czy wyjdzie śmiesznie, poważnie czy i tak, i tak? Kruentis jeden raczy wiedzieć. Ale sądzę, że to będzie ciekawa sesja.

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.