» Blog » Filozofia odcinków specjalnych
28-07-2016 20:01

Filozofia odcinków specjalnych

W działach: Plane przedstawia, odcinki specjalne | Odsłony: 110

Drogie i Drodzy!

Od pewnego czasu nie prowadziłem żadnej sesji, którą można by opisać w cyklu o odcinkach specjalnych, czyli eksperymentalnych sesjach wchodzących w skład kampanii. Miałem za to okazję zmierzyć się z tym, co właściwie znaczą dla mnie takie eksperymenty, na warszawskim konwencie Bazyliszek: prowadziłem tam prelekcję o projektowaniu takich sesji, a mówienie o czymś na głos zawsze ustawia mi to w głowie w nowy sposób. Wreszcie otwarcie powiedziałem to, co od dawna miałem z tyłu głowy jako jedno z kluczowych założeń tego rodzaju scenariuszy, ale tu nigdy nie napisałem o tym wprost: odcinki specjalne są po to, by forma sesji jak najlepiej posłużyła potrzebom kampanii.

W kilku spośród odcinków, które wcześniej tu opisałem ta funkcja chyba była już widoczna. Kampania o Vladzie Palowniku narodziła się, gdy Drakula przestał być antagonistą w Rippers, i miała dać hrabiemu wyraźniejszą historię oraz bardziej ludzki rys. Sesje wskrzeszające i zamykające tę kampanię były specyficzne właśnie dlatego, że były finałem po długiej przerwie, a paragrafówka dla Pauliny powstała, by rzeczona mogła wziąć udział w fabule, nie będąc na sesji. A jednak mam wrażenie, że pisząc o odcinkach specjalnych zawsze skupiałem się na ich znaczeniu jako eksperymencie, czegoś płynącego ode mnie i wynikającego z mojej potrzeby czegoś nowego.

I, prawdę mówiąc, tak może jest uczciwiej. Projektowanie odcinków specjalnych można traktować jako służenie najlepszemu interesowi fabuły, jeśli pojmuje się ten interes w specyficzny sposób, który jest dla mnie oczywisty ale nie dla każdego będzie przekonujący. Dla mnie bowiem eksperymenty formalne nie wybijają z rytmu snutej na sesji historii, a wręcz pozwalają głębiej w nią wejść. Wydaje mi się, że wynika to z dwóch czynników: po pierwsze jestem po prostu przyzwyczajony do rwanych, eksperymentalnych historii, a po drugie w swoim podejściu do kampanii, które prowadzę, jestem bardzo przywiązany do ciekawego rozwoju historii i świata.

Oczywiście zależy mi na tym, by bohaterowie mogli zabłysnąć i się rozwinąć, ale lubię, by to błyszczenie odbywało się w szerokim kontekście, pozwalało nam lepiej zrozumieć relacje postaci do reszty świata. Kampania o Drakuli jest tu dobrym przykładem – w głównej linii fabularnej Rippers wampir zostaje narzeczonym jednej z postaci, a wtedy ja proponuję jej graczce Beacie, by wcieliła się w żywego Vlada Palownika w XV w. i tym samym ustaliła historię narzeczonego swojej bohaterki. W ten sposób oddaję jej kontrolę nad światem gry, który nie jest jej postacią, ale jest z nią mocno związany.

W tym miejscu warto opowiedzieć też o jednym z odcinków specjalnych, na których mi zależało ale wciąż nie udało się go przeprowadzić. Pomysł pojawił się, gdy prowadziłem próbną kampanię mojego ciągle odkładanego systemu Dual RPG. Historia opowiadała o grupce wiktoriańskich nastolatków, które musiały zmierzyć się z podejrzeniami o przenoszenie rodowej klątwy. W finale jeden z bohaterów – grany przez Michała William – zdradził rodzeństwo i dołączył do intrygantki, od której wyszły te fałszywe zarzuty. Gdy pod koniec sesji Michał wyszedł do łazienki szeptem zaproponowałem reszcie graczy, że mogę przekazać mu pałeczkę prowadzącego: William stał się nemesis drużyny i wydawało mi się, że było by dość naturalnie, gdyby na kolejnym spotkaniu Michał „mistrzował” konflikt reszty ze zdradzieckim nastolatkiem. Sądziłem, że to może być naprawdę ciekawe, a przy okazji pomóc nam uniknąć problemów pojawiających się w sytuacjach, gdy poszczególni gracze (Michał vs reszta) nie powinni brać udziału we wspólnych scenach ani nawet wiedzieć, co się u nich nawzajem dzieje.

W końcu pomysł nie wyszedł, bo Michał uznał, że nie interesuje go taka zamiana ról, ale ten niezrealizowany pomysł to dobry przykład tego, jak myślę o rozwijaniu kampanii za pomocą odcinków specjalnych: mogą one służyć do zmieniania kąta, pod jakim patrzymy na historię, zmodyfikować formę narracji w zgodzie z tym, jak rozwija się jej treść. Znów podkreślam, że takie rozwiązanie jest atrakcyjne dla mnie, wynika z mojego podejścia do erpegów – na pewno nie unikatowego, ale też niekoniecznie powszechnego.

Jeśli jednak takie wybijanie się z ustalonego rytmu i manipulowanie rolami postaci w przygodzie wydaje się Wam interesujące, być może warto spróbować podobnych eksperymentów na swoich sesjach? Oczywiście takie próby zawsze i z założenia są unikatowe, wynikłe z potrzeb danej grupy i danej sytuacji, więc trudno jest mi doradzić jakieś konkretne podejście do tematu. Na pewno jednak warto próbować, zawsze możemy też porozmawiać o różnych pomysłach w komentarzach.

1
Notka polecana przez: Ifryt
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.