» Blog » KB#24: Żywiołak herbaty
09-08-2011 17:17

KB#24: Żywiołak herbaty

W działach: Karnawał blogowy, RPG, Życie | Odsłony: 19

KB#24: Żywiołak herbaty

            Przekręcając notkę Ninetoungesa... albo nie, inaczej: przeczytaj notkę Ninetoungesa. Raz, że naprawdę warto, a dwa, że mój wpis jest upstrzony odwołaniami do niej, a jego początek to lekka przeróbka wstępu do owych przemyśleń.

 

To jeszcze raz: przekręcając notkę Ninetoungesa, świat generalnie jest fajny. 

Z wielu różnych powodów, nie wnikajmy, po prostu jest. Wiem, że nie wszyscy się z tym zgodzą, jednak dla mnie jest to oczywista oczywistość.

To świat w którym inteligentny, zdrowy człowiek ma spore szanse na przeżycie. A jeszcze nie tak dawno temu (ot, choćby dwa, trzy tysiące lat temu) ludzie każdego dnia musieli o nie walczyć. W wielu miejscach na Ziemi dla wielu ludzi każde wyjście z domu wiązało się z niebezpieczeństwem, z zagrożeniem życia, zdrowia lub całego skromnego "majątku". Przygoda, strach, wyzwania i walka (nie tylko fizyczna) były częścią składową doświadczeń każdego człowieka. Niekoniecznie tak do końca niechcianą – przecież wszyscy kochamy przygody – ale na pewno za mało dobrowolną.

 

Być może niektórzy oddaliby wszystko, by te czasy wróciły (Nine, całkiem mnie ciekawi, czy Ty byś tak zrobił), ale ja uważam, że w dzisiejszych czasach istnieją fajniejsze sposoby na przygody. Kino, filmy, teatr, komiksy, książki i oczywiście erpegi nie są namiastką życia pełnego prawdziwych niebezpieczeństw, ale jego nową, lepszą wersją. Dlaczego? Otóż można za ich pomocą przeżywać przygody, pozostając żywiołakiem herbaty.

 

Cóż to za stworzenie? Jako przedstawicielowi tej rasy trudno mi nas opisać, ale sądzę, że jesteśmy stworzonkami, dla których najważniejsze jest tworzenie i dbanie o własny świat. Dla których przygoda zamknięta w książce, filmie czy sztuce jest lepsza od prawdziwej, bo możemy ją dowolnie rozwinąć, tkać sieć nawiązań do niej we własnej twórczości i sami wybrać, ile z niej przyjmiemy do swojego życia. Bo chcemy nie tylko przeżywać przygody, ale i je tworzyć – i dla tej władzy demiurga chyba jesteśmy gotowi poświęcić realność prawdziwych przygód. I wreszcie – bo tworząc coś na papierze, taśmie lub scenie możemy pokazać cokolwiek, a nikt na tym nie ucierpi.

 

Nie wiem, jak liczny stanowimy gatunek, ale znam kilka osób, które piszą o rzeczach, których nie chciałyby przeżyć – i to nie ze strachu, a przez świadomość, że wiele przygód jest dobrych tylko, gdy dzieją się na niby.

 

Mało piszę o samych erpegach, ale chyba łatwo dostrzec związek: gry fabularne są tym rodzajem przygody, którym można "filistersko" żyć także poza samą sesją. Inspirują do twórczości w innych dziedzinach, skłaniają do pogłębiania wiedzy, nieomal tworzą nowe formy sztuki (opis BNa, nowa reguła, przygoda, potwór, artefakt...) – summa summarum dają możliwość nie tylko przeżywania, ale i tworzenia przygód. Mogło by się wydawać, że żywiołak herbaty jest w takim razie rasą tylko dla MG, ale to nie do końca prawda – osoba, którą najprędzej ze wszystkich znajomych uznałbym za przedstawiciela mojego gatunku prawie zawsze jest graczem, a potem rysuje komiksy z sesji, pisze fanfiki i na inne sposoby tworzy swój herbaciany ogród.

 

Na koniec wypada wyjaśnić, skąd taka nazwa? Już tłumaczę: takie podejście do życia, przygód i erpegów kojarzy mi się z siedzeniem przy biurku, na którym niepodzielnie królują czysta kartka i pyszna herbata. Mile widziane są też korzenne ciasteczka i piękna, biała zima za oknem – oraz sącząca się z głośników Herbatka.

Komentarze


Ninetongues
   
Ocena:
+3
Być może niektórzy oddaliby wszystko, by te czasy wróciły (Nine, całkiem mnie ciekawi, czy Ty byś tak zrobił)

Ja też jestem ciekaw.
Ale tu bardziej chodzi o to, co jest nam potrzebne, czy za czym tęsknimy, a nie o to, czego chcemy.

Przygoda się zdarza, przygody z mojej definicji nie można zaplanować. Musi być zaskoczenie.

To, że ktoś skoczy ze spadochronem dla sportu to nie jest prawdziwa przygoda. Ale gdyby czarter, którym ktoś leci miał awarię i nagle ten ktoś musiałby wyskoczyć ze spadochronem... To co innego. ;)
09-08-2011 18:00
Blanche
   
Ocena:
0
Wielkie dzięki za przyłączenie się do tej edycji! :)
Widzę, że mamy podobne podejście do sprawy.
09-08-2011 18:39
Planetourist
   
Ocena:
+2
@Ninetongues
Wydaje mi się, że to rozróżnienie jest trochę niejasne - gdyby chodziło o świadome, powierzchowne chcenie, byłoby trafne. Sęk w tym, że (przynajmniej moja) chęć bycia żywiołakiem herbaty jest całkiem głęboka i nie do końca świadoma, czasami objawia się na różne dziwne sposoby.

A co do przygód: jasne, przygoda bez zaskoczenia to nie to samo, ba - całkiem możliwe, że jego brak kłóci się z samą definicją przygody. Zaznaczę tylko, że część zaskoczenia (część, bo i książka zaskoczy) to jedna z rzeczy, których skłonny jestem się wyrzec dla "władzy demirurga" :)

@Blanche
Dzięki za wpisanie mnie na listę :) Trochę mi głupio, bo po rzuceniu okiem na fragment, który wykorzystałaś w spisie, uznaję go za stylistycznego potworka - byłbym zobowiązany, gdybyś raczyła podmienić go na Bo chcemy nie tylko przeżywać przygody, ale i je tworzyć – i dla tej władzy demiurga chyba jesteśmy gotowi poświęcić realność prawdziwych przygód. I wreszcie – bo tworząc coś na papierze, taśmie lub scenie możemy pokazać cokolwiek, a nikt na tym nie ucierpi.
09-08-2011 20:19
Blanche
   
Ocena:
+1
@Planetourist:
Nie ma sprawy, podmienione :)
09-08-2011 20:30

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.