» Blog » Odcinki specjalne: Eberron!
17-05-2016 18:50

Odcinki specjalne: Eberron!

W działach: Plane przedstawia, sesje, odcinki specjalne, Eberron, D&D | Odsłony: 226

Odcinki specjalne: Eberron!

Drodzy i Drogie!

Odcinki specjalne – niezwykłe sesje wchodzące w skład kampanii – to temat, który podoba mi się tym bardziej, im dłużej o nim piszę. Dzielenie się z Wami doświadczeniami w ich tworzeniu było dla mnie bardzo cenne, dzięki temu pomysł wciąż kręcił się gdzieś z tyłu mojej głowy i dzięki temu mam wiele nowych konceptów na takie sesje. Na razie opisałem tu wszystkie większe eksperymenty, jakie w tym kierunku zrobiłem – lovecraftowskiego Dobrego Grzesznika, mini-kampanię o Vladzie Palowniku, wskrzeszenie i finał Rippers oraz La Mascherata Ultima, sesję o graniu Wielkimi Przedwiecznymi.

Dziś zaś chciałbym się podzielić wspomnieniami o kilku mniejszych próbach: stanowiących tylko część sesji albo po prostu nie aż tak spektakularnych.  Co ciekawe wszystkie z nich wymyśliłem na potrzeby sesji D&D w świecie Eberron. Zapewne ma to jakiś związek z tym, że pierwszym moim kontaktem z tamtym światem był scenariusz Bitwa na mokradle Roasz Kaduceusza, który na pierwszej zjAvie prowadził Zsu-Et-Am. Warto zresztą wspomnieć, że ta przygoda sama w sobie jest ciekawym eksperymentem narracyjnym i jeśli moje wpisy Was zainteresowały, warto po nią sięgnąć. A teraz – do rzeczy!

Opowieści z Eberron

Zacznę od odcinków najskromniejszych i najbardziej typowych. Kilka lat temu prowadziłem bardzo zwartą kampanię, w której brało udział trzech graczy i nie było mowy, by fabuła ruszała dalej, gdy któregokolwiek z nich nie było. Zaproponowałem więc, by w takich sytuacjach rozgrywać historie z przeszłości pozostałej dwójki.

Sprawiło to, że cała kampania stała się bardzo krajoznawcza. O ile w teraźniejszości postaci miały jeden wielki cel – pomóc wygnanemu srebrnemu smokowi – w przeszłości pojawiały się w różnych miejscach i czasach, powoli poznając Eberron. A że to była nasza pierwsza kampania w tym świecie, a ja byłem wtedy bez reszty w nim zakochany miałem naprawdę dużo frajdy z przygotowywania kolejnych sesje pokazujących różne miejsca i osoby z całego kontynentu. Nie były to szczególnie oryginalne sesje, ale wydaje mi się, że sam pomysł traktowania nieobecności gracza jako pretekstu do pozwiedzania świata jest dobry – zwłaszcza w światach tak pojemnych i ciekawych, jak Eberron. Sądzę wręcz, że ten świat jest stworzony w równym stopniu z myślą o takim zwiedzaniu, co o wielkich kampaniach trzymających się jednego wątku i że bynajmniej nie jest w tym jedyny.

Gdy myślę o tych sesjach dzisiaj wydaje mi się, że miały jeszcze jeden dobry efekt. Uczyły mianowicie współodpowiedzialności za fabułę i grania z myślą nie tylko o postaciach, ale również o większej opowieści. Żaden z nas nie miał wtedy większych kontaktów z indie czy story games, więc pamiętanie o tym, że fabuła powinna się zamknąć na jednej sesji i powinna jakoś się wiązać z rozegranymi wcześniej wydarzeniami z teraźniejszości było czymś nowym, poszerzało horyzonty.

 

Elfickie dziedzictwo

Po pewnym czasie okazało się, że w mojej eberrońskiej kampanii najczęściej ze wszystkich graczy brakuje mojego kuzyna Piotrka. Pozostali dwaj – Michał i Mateusz – grali elfami z Valenar, krainy, w której każdy elf czci jednego z wielkich przodków swojej rasy. Wymyśliłem więc przygody szkatułkowe: gdy Michał i Mateusz byli sami na sesji grali swoimi elfami w bliskiej przeszłości i poznawali współczesną kulturę Valenaru, ale czasami wcielali się w patronów swoich postaci i brali udział w wojnie z gigantami, która ową kulturę ukształtowała.

Przed sesją nie ostrzegłem ich, że będą mieli dwie postaci, i bardzo dobrze – gdy wyciągnąłem karty z ich przodkami zrobili naprawdę wielkie oczy. Pierwsza akcja z ich udziałem była zwykłą bitwą z olbrzymem, który miał dopełnić klątwy rzucanej na elfickich druidów. Na kolejnej sesji zaczęło się robić nieco ciekawiej, gdy przodek postaci Mateusza zaczął paktować ze smokiem mającym swój pomysł na to, czy i jak powstanie powinno się udać. Wszystko miało być jeszcze ciekawsze dzięki temu, że główna fabuła wiodła drużynę do Xen’drik, miejsca wojny elfów z gigantami, ale niestety cała kampania umarła z niedoczasu, nim zdążyliśmy tam dojść.

Ta sesja była chyba pierwszym moim erpegowym eksperymentem, który miałem potrzebę opisać i jeśli ktoś miałby ochotę poznać jej przebieg bardziej szczegółowo, post o niej wciąż jest na forum Poltera. Ostrzegam tylko, że jest w nim dużo faktów, a stosunkowo mało przemyśleń.

 

Jeszcze w sprawie elfów…

Do Xen’drik trafili za to bohaterowie innej mojej kampanii, gdyż toczyła się ona prawie w całości tam. Dziedzictwo wojny elficko-giganciej także było w niej ważne, miałem zresztą chęć wykorzystać w niej kilka motywów, które nie zdążyły odpowiednio wybrzmieć w poprzedniej – tej, którą opisałem powyżej. Zdecydowałem się więc skanibalizować pomysł retrospekcji z czasów wojny.

Tym razem nie był to zabieg czysto formalny – postaci graczy także widziały przeszłość, gdyż przenosiły je w nią napotkane duchy elfów. Fabuła retrospekcji polegała na ucieczce z więzienia gigantów i wzięciu udziału w bitwie o port Pylas Laerithel. Ciekawie wyszły dwie rzeczy.

Pierwszą z nich było to, że nie przygotowałem żadnych specjalnych postaci. Uznałem, że każdy z bohaterów z przeszłości powinien być dziwnie podobny do jednego z obecnych i mieć takie same statystyki. Chciałem, by pokazało to, że nie wszyscy elficcy powstańcy byli nieśmiertelnymi herosami, a w praktyce okazało się, że uzyskałem inną, ważniejszą rzecz. Dzięki takiemu uproszczeniu zmiana postaci stała się mniej wytrącająca z normalnego przebiegu gry, gracze nie musieli się aż tak przestawiać i szybko weszli w akcję w innej linii czasowej. Postanowili też skorzystać z tej sytuacji, by się wyszaleć: w sumie wciąż są swoimi postaciami, ale nic, co się tu wydarzy ich trwale nie zaboli, więc mogą szaleć. I, na przykład, rzucić się na smoka.

Do takiego podejścia nie do końca pasowała jednak postać Piotrka, jedynego gracza obecnego w obu kampaniach. Grał on wykutym (warforged), sztucznym człowiekiem stworzonym do roli żołnierza w niedawnym konflikcie – tu może warto uprzedzić, że to, co piszę w tym akapicie oparłem na informacjach o tej rasie pochodzących z dodatków opisujących Eberron – zwłaszcza poświęconych Xen’drik – i dla niektórych mogą być to niechciane spoilery. O ile w przypadku żywych postaci dało się przymknąć oko na inne modyfikatory rasowe czy podobne drobiazgi, o tyle trudno było przeskoczyć to, że jego bohater to kupa drewna i kamienia. Mogłem po prostu zdroworozsądkowo przydzielić mu inne statystyki, zdecydowałem się jednak rozegrać sprawę inaczej. Piotrek już wcześniej ustalił ze mną, że jego wykuty, zresztą paladyn, nie do końca zna swoją historię, a ja chciałem, by była ona jakoś związana z najdawniejszą przeszłością Xen’drik. A że plany, dzięki którym stworzono współczesnych wykutych pochodzą właśnie z tego regionu zdecydowałem, że Piotrek najzwyczajniej w świecie gra swoją postacią, a właściwie jej duszą umieszczoną w starodawnym, ale bardzo podobnym do współczesnego ciele.

Oczywiście do czasu retrospekcji nie miał on żadnych wspomnień o udziale w powstaniu, a po niej nie przypomniał sobie niczego więcej. W trakcie też niewiele mógł się dowiedzieć – inni jeńcy nie traktowali go jak kogoś unikatowego, więc najwyraźniej musieli mieć jakiś kontakt z wykutymi, ale nie zdążyli porozmawiać o tym, jaki właściwie. Piotrek nie miał zresztą pretekstu, by spytać, przecież jego postać z przeszłości już to wiedziała (w przeciwieństwie do niego) a wszyscy byli skupieni na akcji. Mój kuzyn został więc z niezłą zagadką, której rozwiązanie miało wiązać się z odkryciem tego, jak poszukiwacze skarbów ze współczesnego Eberron znaleźli recepturę tworzenia wykutych w głębi Xen’drik. Niestety nim zdążyliśmy odkryć ten sekret kampania umarła śmiercią naturalną. Widać nie mam szczęścia do dłuższej gry w Eberron – a szkoda, bo naprawdę lubię ten świat…

 

4
Notka polecana przez: Andman, Ifryt, Nadiv, Olórin
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Olórin
   
Ocena:
+1

Bardzo fajny motyw z graniem retrospekcji w razie nieobecności jednego z graczy. Szczęście dopisało - postacie miały zbliżonych do siebie rasowo i kulturowo patronów. Niestety w większości wypadków ciężko będzie o równie fartowny zbieg okoliczności.

18-05-2016 12:05
Ifryt
   
Ocena:
+1

"Bitwa na mokradle Roasz" to faktycznie wyjątkowo ciekawy scenariusz. Też go kiedyś prowadziłem i też rozniecił moje zainteresowaniem Eberronem. :)

18-05-2016 12:13
Planetourist
   
Ocena:
0

Olórinie, fakt - miałem z tym sporo szczęścia. Ale warto wspomnieć, że zdarzyła się też jedna (a może więcej... nie pamiętam) wspólna sesja Piotrka i jednego z pozostałych i wtedy nie było oczywiście sięgania w jakieś starożytne historie, ale retrospekcja z młodszymi wersjami tych postaci udała się bardzo fajnie mimo tego, że postać Piotrka nie miała wiele wspólnego z elfią kulturą, była druidem z rasy shifters ("łakokrwistych", potomków likantropów).

18-05-2016 23:30

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.